Nasz mózg nie jest dostosowany do współczesnego świata. Co to dla ciebie oznacza?

Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, czy nasz mózg wspiera nas w realizacji naszych planów, czy wręcz odwrotnie. W większości z nas żyje wręcz przekonanie, że skoro stale się rozwijamy i uczymy, to na pewno nasz mózg staje się wyłącznie naszym sprzymierzeńcem i coraz skuteczniej pomaga nam rozwiązywać problemy. Okazuje się jednak, że nie do końca tak jest. Liczne badania nad ludzkim mózgiem dostarczają coraz więcej dowodów na to, że mózg nie zaadaptował się w pełni do dzisiejszego świata. Niestety nadal w wielu sytuacjach reaguje tak jak w czasach, kiedy ludzie żyli jeszcze w jaskiniach.

Jak podaje w swojej książce „Wyloguj swój mózg” Anders Hansen mózg ma spore trudności z tym, żeby odróżniać zagrożenia wyobrażone od tych rzeczywistych. Stąd potrafimy mocno stresować się tym, że stracimy pracę lub nie zdamy egzaminu, co w rzeczywistości wcale nie musi mieć miejsca. Żyjący w nas permanentny lęk jest niczym rozrusznik uruchamiający układ stresowy, dzięki czemu nasz organizm jest w pełnej gotowości. Kiedy np. leżysz w łóżku  i chcesz z niego wstać, to ciśnienie krwi musi wzrosnąć zanim to zrobisz, inaczej mocno zakręciłoby Ci się w głowie.

Ciekawym zjawiskiem przy tym zagadnieniu jest opisana przez autora przyczyna powstawania depresji u ludzi. Jedną z nich jest, jak powszechnie wiadomo, chroniczny stres, który nasz mózg odbiera jako reakcję na zagrożenia. By nas chronić i skuteczne odciągnąć od zagrożenia sięga po różne narzędzia, w tym także po emocje. Wpływa przy ich wykorzystaniu na nasze samopoczucie, wprawiając nas w przygnębienie i zachęcając do odizolowania się od otoczenia.

Warto w tym miejscu zauważyć, że gdyby nasz mózg był idealnie dostosowany do dzisiejszego świata pełnego wyzwań, pośpiechu i zmienności to zamiast odcinać nas od działania wspierałby nasze starania mające na celu sprostać wyzwaniom. Chyba każdy się ze mną zgodzi, że leżenie w łóżku nie pomaga nam rozwiązywać życiowych problemów. Hansen podkreśla, że wielu z nas ignoruje sygnały jakie wysyła do nas organizm i nic nie robi sobie z permanentnego odczuwania stresu, co prowadzi ostatecznie do poważnych powikłań, w tym właśnie do depresji, której prościej jest uniknąć niż leczyć. Ignorujemy problemy ze snem, trawieniem, pamięcią i częstszym niż zwykle infekcjom. Tymczasem to realne sygnały, że coś jest nie tak i należy zwolnić tempo i zająć się sobą.

Jak już wiemy stres pomaga nam radzić sobie z niebezpieczeństwami. Skoro tak, to po co nam lęk? Dlaczego zawczasu mamy odczuwać to nieprzyjemne uczucie, które odbiera nam często radość danej chwili? Otóż okazuje się, że człowiek jako jedyna istota na tej planecie, która potrafi przewidywać, odczuwa lęk, by zawczasu przygotować się do działania. Dzięki tej emocji planujemy i skupiamy się na tym, co ważne. Idąc za tą myślą, przypominam sobie słowa mojej mentorki, która powiedziała mi kiedyś, że nie ma złych emocji, każda jest po coś. Ważne jest by te emocje dostrzegać i umiejętnie wykorzystać płynące z nich wskazówki.

Mózg wynagradza nas za wielozadaniowość. Cierpi koncentracja.

Czy nie jest tak, że podobnie jak ja coraz częściej przyłapujecie się na robieniu wielu rzeczy naraz? Często widzę kierowców, którzy oprócz prowadzenia samochodu, prowadzą pełną emocji rozmowę przez telefon trzymając w jednej z rąk hot doga. Tzw. multitasking to niemalże symbol naszych czasów. Większość zapytanych przeze mnie osób, które tak właśnie działają twierdzi, że w ich przekonaniu nad wszystkim panują i wszystko, mówiąc kolokwialnie ogarniają. Tymczasem nic bardziej mylnego. Liczne już dziś badania pokazują jednoznacznie, że tzw. osoby wielozadaniowe wykazują się znacznie mniejszą koncentracją, co widoczne jest szczególnie w zakresie pomijania nieistotnych informacji, których nie potrafili odróżnić od tych naprawdę ważnych. Pewne jest jedno, mamy ograniczone możliwości w zakresie utrzymywania koncentracji i potrafimy skupić się w pełni wyłącznie na jednym zadaniu.

Żeby było ciekawiej okazuje się, że mózg, jak twierdzi Hansen, nagradza nas za wielozadaniowość. Tak, jakby mu zależało na tym byśmy mniej efektywnie wykonywali nasze zadania. Nagradza nas dopaminą (neuroprzekaźnik odpowiedzialny za energię, samopoczucie, motywację do działania), gdy podejmujemy się wykonywania wielu czynności jednocześnie. Dlaczego przerzucanie uwagi z zadania na zadanie jest dla mózgu takie istotne? Wynika to najprawdopodobniej z tego, że nasi dawni przodkowie żyli w środowisku niosącym wiele zagrożeń dla ich życia i w związku z tym musieli być stale czujni i sprawnie reagować na to, co się wokół nich dzieje. O tym jak wielkie wówczas było niebezpieczeństwo utraty życia dowodzi fakt, mówiący o tym, że połowa populacji umierała nie ukończywszy 10 lat życia. To właśnie w takich warunkach rozwijał się mózg i by pomóc przetrwać zachęcał człowieka do podzielności uwagi za pomocą wyrzutów dopaminy.

Dziś takie podejście, w znaczącej części sytuacji, jest po prostu nieracjonalne. Ale jak już wspominałem wcześniej mózg nie zdążył się dostosować do obecnych realiów. Pewnie myślisz teraz, ok w takim razie wystarczy, ze wyłączę lub wyciszę smartfona. Otóż jak pokazują kolejne, przeprowadzone na setkach studentów badania, to nie wystarczy. Jak pokazał eksperyment o wymownej nazwie: „Drenaż mózgów: sama obecność smartfonów zmniejsza dostępną zdolność poznawczą”, smartfon ma nadzwyczajną moc przyciągania naszej uwagi, nawet, gdy go nie widzimy i nie słyszymy.

Jak stwierdza autor książki „ignorowanie telefonu komórkowego jest aktywnym działaniem”. Nasz mózg musi wykorzystywać swoje zasoby, by móc ignorować telefon, co powoduje obniżenie jego możliwości do koncentrowania się w pełni na innych rzeczach. Ponownie więc cel związany z multitaskingiem został przez niego osiągnięty. Dopiero pozostawienie telefonu w innym pomieszczeniu daje nam większe szanse na to, by złapać pełną koncentrację na zadaniu. Mnie takie podejście pomaga własnie w pisaniu tego artykułu.

To jednak nie daje w pełni sukcesu, ponieważ tak czy inaczej mój mózg raz na jakiś czas wzbudza we mnie chęć do rozproszenia uwagi. To tzw. stan dystrakcji, który dla wielu z nas stał się nieodzownym elementem codzienności i gdy go brakuje, czujemy potrzebę jego zaspokojenia. To między innymi przez to zjawisko umiejętność koncentrowania się, jest dziś kompetencją deficytową. Jednocześnie jest to jedna z tych umiejętności, która decyduje o tym, czy odniesiemy życiowy sukces i to bez względu na dziedzinę życia. Pozwolę sobie przywołać pewną informację, na którą natknąłem się wiele lat temu. W pewnym wywiadzie, zapytano Billa Gates’a,  Steve’a Jobs’a oraz Warren’a Buffet’a: „jaki czynnik Twoim zdaniem był najważniejszy w dotarciu do miejsca, w którym dziś jesteś w swoim w życiu? Wszyscy zgodnie odpowiedzieli, że była to KONCENTRACJA.

Aktywność jako skuteczne narzędzie wspierające koncentrację

Nasz mózg łączy aktywność fizyczną z koncentracją, ponieważ wynika to ze sposobu życia, jakim kierowali się nasi dalecy przodkowie. Każdego dnia,  kiedy udawali się na polowanie istotne były dwa czynniki koncentracja oraz wysiłek fizyczny. Dziś nasze mózgi pozostały w tym obszarze na etapie sprzed 1000 lat, gdzie aktywność fizyczna łączona była bezpośrednio z koncentracją. Badania dowodzą, że mózg niewiele się zmienił pod tym względem stąd możemy wpływać celowo na koncentrację poprzez doświadczanie aktywności.

Decydując się na nią każdego dnia zadbasz o lepszą koncentrację i obniżenie poziomu stresu.  Wyniki badań wyraźnie wskazują na fakt, że ludzie którzy są sprawni fizycznie odczuwają o wiele mniejszy stres. Wynika to z tego, że gdy Twoje ciało znajduje się w dobrej  kondycji i jest zdolne do szybkiego działania, to mózg wie, że w razie zagrożenia będziesz w stanie uciec lub walczyć. W związku z tym, podejmuje decyzję żeby nie trzymać Cię w stałym napięciu i gotowości, byś mógł szybko zareagować. Podsumowując, pamiętaj proszę, że dla lepszej pracy mózgu zbawienny jest ruch, który podwyższając Twoje tętno, pozwoli Ci uzyskać wyraźne postępy w Twoim rozwoju, a tym samy i w życiu.

Dopamina, w pełni legalny narkotyk zażywany każdego dnia.

Głównym zadaniem dopaminy nie jest dostarczanie nam poczucia szczęścia, tylko skuteczne zachęcanie nas do działania, którego efektem to poczucie będzie. To inaczej mówiąc siła napędowa, motywator. To dlatego dopamina wytwarzana jest nie wówczas, gdy jemy coś smacznego, tylko w momencie, gdy to coś dostrzeżemy. Skąd zatem bierze się w nas uczucie przyjemności? Jak pisze Hansen to endorfiny „nasza naturalna morfina” odpowiedzialne są za to, że coś nam smakuje.

Ten sam mechanizm działa w sytuacji, gdy dowiadujemy się czegoś nowego. Ewolucja ludzkości następowała w wyniku tego, że ucząc się nowych rzeczy, nasi przodkowie stawali się coraz bardziej uważni na zagrożenia zwiększając w ten sposób swoje szanse na przetrwanie. Mózg łaknie nie tylko samej wiedzy ale wszystkiego co nowe. Mamy w mózgu komórki, które odpowiedzialne są wręcz za to, by w sytuacji nowości wytwarzać dopaminę. Czy to coś złego? I tak i nie. Warto abyś wiedział, że Twój mózg będzie Cię stale zachęcał do pozyskiwania wiedzy, a gdy mu ją dostarczasz to wręcz wynagrodzi Cię endorfinami. Jest to zależność, która pozwoliła nam się rozwinąć jako ludzkości ale jednocześnie to jest też pułapka. Polega ona na tym, że gdy w świecie pełnym informacji stale szukamy nowej dawki wiedzy, to odnajdujemy ją dość łatwo, stąd niełatwo jest ten proces zatrzymać i skupić się wreszcie na działaniu. Uwalniana przez mózg dopamina daje nam chwilowe poczucie szczęścia, a przecież w rozwoju nie o to chodzi. Zapewne zamiast tego bardziej zależy Ci na trwałej zmianie w konkretnych obszarach życia. W świecie, gdzie dostęp do wszelkiej informacji jest na wyciągnięcie ręki, nie musimy być już tak mocno zachęcani do ciągłego jej pozyskiwania. Informacja o wejściu na rynek nowego iPhone lub rozwodzie znanej pary aktorów Hollywood nie wpłynie przecież w żaden szczególny sposób na nasze życie, a już na pewno nie sprawi, że będzie ono bardziej chronione. W tym m.in. zakresie nasz mózg nie dostosował się jeszcze do obecnego środowiska i działając „starą metodą” stale walczy o własne przetrwanie kierując nami tak, jakbyśmy nieustannie byli w stanie zagrożenia. Często  więc, kiedy mówimy o tym, że walczymy z własnymi słabościami, mówimy tak naprawdę o tym, że walczymy z nieaktualnym oprogramowaniem naszego „panelu sterowania”.

« powrót